Legendy Kartuz

LEGENDY  KARTUZ

  • Zamkowa Góra – o porwanej księżniczce
  • Góra czarownic.
  • Legenda o powstaniu Kartuz
  • Legenda Jeziora Klasztornego.
  • Legenda o zatopionym Zamku.

Zamkowa Góra – o porwanej księżniczce

Zamkowa Góra, to przeszło trzydziestometrowe wzniesienie (222 m n.p.m.) porośnięte ponad dwóchsetletnimi bukami o cechach zespołu naturalnego.
W południowej części Zamkowej Góry o urwistym zboczu znajduje się grodzisko z VI-XII w.
Po grodzie pozostały szczątki wału z głazów i ziemi oraz ślad po zbiorniku na wodę w północno-zachodniej części grodowego majdanu.

Przetrwała też opowieść o rycerzu-rozbójniku, który miał tu mieszkać i porwaniu przezeń pomorskiej księżniczki. A że z kolei w pobliskim Chmielnie w jednej z legend mowa o księżniczce Damroce, którą porwał rycerz-rozbójnik można założyć, że to ona właśnie była branką pana na Zamkowej Górze.

Oto przebieg wydarzeń.

Dawno, dawno temu, na przesmyku między jeziorami Białym i Kłodno, koło Chmielna, mieszkała księżniczka Damroka, o której dwie tylko rzeczy wiadomo na pewno: że postawiła w Chmielnie kościół i że 26 maja 1224 r. zmarła. Tyle zapisano w dokumentach.
Legenda dopowiada, że słynęła z piękności i upodobania do samotniczego życia .
Dotrzymywała jej towarzystwa tylko stara służka obdarzona wiedzą tajemną. Damroka nie chciała wyjść za mąż, odmawiała ręki najznamienitszym. Z odmową spotkał się również rycerz-rozbójnik z pobliskiego zamku, ale on właśnie postanowił nie dać za wygraną. Napadł na gród Damroki i ją porwał. Ów gwałt na nic się jednak nie zdał, księżniczka ślubować mu nie chciała. Zamknął ją zatem w wieży swego zamku. Wówczas do akcji wkroczyła stara służka,
swą czarnoksięską mocą zsyłając na zamek rycerza straszną burzę.
W czasie tej burzy nadleciały dwa wspaniałe łabędzie, które uniosły
na skrzydłach Damrokę z powrotem do Chmielna. Wkrótce po tym zamek rycerza zrównał z ziemią ojciec Damroki, Świętopełk, gdy dotarła do niego wieść o niecnym porwaniu córki.


Góra czarownic.

Górka  Krzyżowa, ongiś nazywana Spiczastą.
Na górce tej znajduje się odbudowana z ruin niewielka kaplica św. Krzyża, wzmiankowana już w 1655 r.
Ponoć mieli ją postawić kartuzi, aby:
rozpędzić schadzki czarownic w dawnych czasach tam odbywane
– jak zapisał przeor Jerzy Schwengel.
W przekazie ustnym natomiast zachowała się informacja o podziemnym chodniku łączącym kaplicę z refektarzem klasztornym.
Legenda opowiada też o skarbie znajdującym się w tym lochu.
Na Górce Krzyżowej przed wojną była wieża widokowa, z której za opłatą można było podziwiać panoramę Kartuz.
Nie ulega wątpliwości, że górka owa była kiedyś
miejscem kultu pierwszych mieszkańców tych okolic.

Opr.EG


Legenda o powstaniu Kartuz.

Otóż pewna piękna panna z bogatego rodu z Różęcina jęła porównywać swoje oblicze z wizerunkiem Matki Boskiej, znajdującym się w kaplicy majątku.
Jednak, gdy trzykrotne próby prześcignięcia urodą malowidła nie odniosły skutku, zirytowana rzekła gniewnie: „Niech mnie diabli porwą, a muszę być piękniejszą!”
No i gorliwi diabli, nie czekając na dalszą zachętę, porwali ją tak skutecznie, że po próżnej pannie został jeno pantofelek znaleziony przez pasterza na granicy różęcińskich włości.
W tym miejscu Jan, brat zarozumiałej niewiasty, dla odkupienia siostrzanego grzechu, postanowił ufundować klasztor.


Legenda Jeziora Klasztornego.

Przepowiednia zawarta w legendzie Jeziora Klasztornego,
opowiada o wielkiej bryle bursztynu, spoczywającej na jego dnie.
Kiedyś – jak głosi legenda – bursztyn ten wypłynie na powierzchnię, nie wcześniej jednak,
niż źli ludzie zasieją na ziemi taką nienawiści i rozpętają tak straszliwą wojnę, że trzecia ich część, ta zła, zginie. Dopiero wtedy, gdy pozostali – już tylko dobrzy – żyć będą w wielkiej nędzy i głodzie
bursztyn się pojawi aby ich nędzę złagodzić.


Legenda o zatopionym Zamku.

Z Jeziorem Cichym wiąże się legenda o zapadłym zamku i zaklętej królewiance, która raz na sto lat pojawia się na brzegu i błaga o ocalenie. Zdarzyło się, że tym, który ją zobaczył, był pastuszek pasący nad brzegiem jeziora owce. Ulitował się nad nią i tak, jak kazała, wziął ją na ręce, by przenieść przez wodę. W pół drogi zapomniał jednak o przestrodze, aby się nie oglądać. Odzywające się za plecami niepokojące go głosy sprawiły, że spojrzał za siebie, a wówczas zamek, który już niemal cały wyłonił się z wody, na powrót zapadł w odmęty, zniknęła w nich również z płaczem królewianka. Warto tu dodać, że legenda o  zapadłym zamku i zaklętej królewiance w zbliżonych do opowiedzianego wariantach powtarza się w wielu zakątkach Kaszub. Po jej wątek sięgają też, coraz  to nowi pisarze. Jak dotychczas, najpiękniej przetworzył ją jednak literacko Aleksander.

Dodaj komentarz